Morąg: Upuściła dziecko z 3 piętra - wieszała pranie

2010-08-24 18:44

To prawdziwy cud, że mały Damianek (11 mies.) z Morąga (woj. warmińsko-mazurskie) to przeżył! Niewiele brakowało, a ten bezbronny maluszek przypłaciłby życiem roztargnienie swojej mamy, która jedną ręką wieszała pranie na balkonie, a drugą trzymała go przy piersi. W pewnej chwili chłopczyk wymsknął się mamie i upadł z wysokości ponad 12 metrów na ziemię.

Iwona B. (31 l.) od rana krzątała się po mieszkaniu. Najpierw postanowiła zrobić pranie. Damianek nie chciał jednak leżeć spokojnie w łóżeczku ani sam bawić się samochodzikami, a do tego ciągle płakał. Matka wzięła więc synka na ręce, żeby się uspokoił, i zaczęła wieszać pranie na balkonie. Nawet przez myśl jej nie przyszło, że może dojść do tragedii.

Jednak wystarczyła chwila nieuwagi... Nagle niespokojny maluszek, który cały czas wiercił się w matczynych objęciach, wymsknął się Iwonie B. z rąk. Kobieta straciła równowagę i nie zdołała złapać swojego synka. Chłopiec runął z balkonu wprost na ziemię. Malutki Damianek tylko cichutko jęknął przy upadku. - Boże, ratunku - potworny krzyk zrozpaczonej matki natychmiast rozniósł się po okolicy. Iwona B. po kilku sekundach była przy swoim dziecku. - Błagam cię synku, nie umieraj - wołała przerażona.

I stał się cud. Damianek ocknął się. Najpierw ruszył rączką, a potem zaczął płakać. Życie uratowała mu najprawdopodobniej miękka trawa pod balkonem. Zamortyzowała upadek z wysokości dwunastu metrów.

Ratownicy natychmiast przewieźli dzieciątko do Olsztyna. Tam lekarze przez kilka godzin walczyli o życie chłopca i przeprowadzali kolejne badania, by sprawdzić, jakie są jego obrażenia. Na szczęście po kilku godzinach przyszły uspokajające wiadomości.

- Chłopczyk jest w ciężkim stanie, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nie ma obrażeń wewnętrznych - usłyszeliśmy od lekarzy.

Teraz Damianek dochodzi do zdrowia. Roztargniona matka nawet na krok nie odstępuje jego łóżeczka.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki